Friday, July 15, 2005

Playground

Czarny dym, zanotowany kątem oka to nie śmietnik, podpalony dla zabawy a płonący samochód.
Do pierwszej smugi dymu dołączają niedługo następne: taxi, autobus miejski, ciężarówka.
Jest to rodzaj rozmowy w tej udekorowanej brytyjskimi flagami dzielnicy Shankill.
Zbyt blisko siebie kościoły protestantów i katolików, zaczyna się to jednak znacznie prościej...
wakacyjna nuda, sześciolatkowie bawią się, zaraz potem pojawia się agresja, jedenastolatkowie przychodzą z pomocą. Potem siedemnastolatkowie wymieniają ciosy. Wtedy już rodzice muszą wkroczyć do działania dorzucając własny kamień.

Miłośnicy rottweilerów, pilnują dopalających się aut jak zdobytych terytoriów. Ogrzewają się w nowych miejscach spotkań, przy zacinającym deszczu. Strażacy nigdy tu nie zawitają.
-"Kochanie, lepiej schowaj ten aparat", usłyszałem, od kobiety obserwującej z okna zajścia na dzielnicy.
Starsza para wychodzi na spacer w deszcz i zawieruchę. Schowany pod ich parasol, mijam w spokoju płonącą ciężarówkę. Rozmawiamy o pogodzie i o tym, że "miłe" zamieszki są dzisiaj, pytam czy już ktoś ucierpiał, a mili państwo odpowiadają, że jeszcze nie...
Więcej zdjęć dziś nie robię...




Autobus tlił się przez następne dni... pozostało 117 wypalonych miejsc na asfalcie.

Gazety codzienne mają nowe czarno-białe tytuły: postrzelony pod pubem, poszedł po żelki- został dzgnięty, gwałty w parku, snajper IRA trafił.

Belfast, Irlandia Północna 2005



















































 





No comments:

Post a Comment